poniedziałek, 11 marca 2013

Streszczenie końcówki aktu II

Sprawa z T. można uznać za zakończoną. W dużym skrócie: T. pod koniec listopada przeprowadził sie z Tokyo bliżej mnie. Z żoną. Postawiłam ultimatum - obiecalam dać czas do końca roku i tak będzie, ale ani dnia dłużej. T. obiecał sprawę załatwić. W tym celu spotkaliśmy sie na początku grudnia. T. przyszedł z obraczką na palcu (bo ponoć żona mu kazała nosić). Mnie trafił szlag. T. powiedział, ze nie wie kiedy będzie mógł sie rozwieść i czy w ogóle. Z żona oddzielnie mieszkać nie będzie, bo chce być z dzieckiem. I w ten sposób zakończyła sie nasza relacja. Ja powiedzielam dość i tak sie to skończyło. Gdybym wiedziała od początku jaka jest sytuacja, to bym się w to nie pchała.
T. wciąż wysyła mi wiadomości, najczęściej czy sie z nim nie spotkam. Z tego co twierdzi, żona zwineła w lutym manatki, zabrała dziecko i wróciła do Rosji. Przykro mi, ze mu się nie udało, ale ja wchodzić do tej samej rzeki nie zamierzam.
I tak kończy się akt II.

czwartek, 27 września 2012

Duzo sie dzialo

Duzo sie dzialo, za duzo i zbyt emocjonalnie by to wszystko opysywac ze szczegolami.
(Byly dwie bardzo nieprzyjemne sytuacje: raz gdy T. mial przyjechac do mnie i zona skasowala mu moj numer z telefonu i drugi raz, gdy znowu mial przyjechac i mial juz ponoc kupiony bilet na shinkansen i zona zabrala mu telefon).

T. przeprowadza sie w pazdzierniku tutaj blizej. Postawilam sprawe na ostrzu noza i powiedzialam, ze nie moge z nim byc jak on bedzie mieszkal z zona. Ale chyba postawilam ta sprawe troche za slabo.
Zobaczymy.
Zona ponoc wraca w listopadzie skad przyjechala.
Dzisiaj rano zaliczylismy wielka klotnie. Chyba nie jestem w stanie zrozumiec Japonskich mezczyzn. Obrazaja sie o zupelnie inne rzeczy niz Polsce.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Szansa na dalsza wspolna droge

Koncem koncow do spotkania w polowie drogi nie doszlo. Spotkalismy sie w poniedzialek (swieto) w Tokyo. Porozmawialismy i doszlismy do jakiegos consensusu.
Zona z dzieckiem mialy mieszkac do konca roku w Japonii i w tym czasie zdecydowac czy beda tu czy wracaja tam. Ale biorac pod uwage ostatnie wydarzenia, to moze byc juz nieauktualne

T. dostal przeniesienie do filii w miescie na poludniu, czyli blizej mnie (nie tyle co czas przejazdu a jego koszt zmaleje kilkukrotnie). Do pazdziernika ma wszystko pozalatwiac i sie przeprowadzic co oznacza, ze znowu nie wiadomo, kiedy sie bedzie mogli zobaczyc. Watpliwe jest, ze uda sie nam to zrobic w sierpniu. Czy zona z dzieckiem tez sie przeprowadzaja? Nie wiadomo.

W miedzyczasie dzis swietujemy nasz drugi miesiac. Szkoda, ze oddzielnie.

sobota, 14 lipca 2012

Miesiac bez spotkania

Tak sie zlozylo, ze na ostatni weekend czerwca T. musial w sobote isc do pracy, wiec nie moglismy sie zobaczyc. Oczywiscie wszystkie plany zostaly w zwiazku z tym przelozone na najblizszy weekend. Ale we wtorek przyjechala (byla) zona i znowu z planow nici. Ja oczywiscie, jako dobroduszna samarytanka, powiedzialam T., zeby spedzil czas z dawno niewidziana corka.

Obietnicom, ze spotkamy sie w ten weekend nie bylo konca. W planach mielismy wspolne wyjscie na lokalny festiwal. W srode dostaje maila, ze T. ma 38C goraczki i w czwartek rano idzie do lekarza. Koncem koncow w piatek spotkanie u mnie zostalo odwolane (mielismy sie spotkac w sobote wieczorem). Ale o 2 w nocy ustalilismy, ze w takim razie ja pojade do niego i oboje zatrzymamy sie gdzies w hotelu (z racji, ze u T. w mieszkaniu sie chwilowo nie da).
O 7 rano, juz po wyjsciu z domu, obladowana rzeczami by po pracy wsiadac od razu w shinkansen do Tokyo, dostaje wiadomosc, ze dziecko sie zarazilo od T. i dostalo goraczki. Cholera mnie wziela straszna (oczywiscie nie na dziecko ani nie na T., tylko na cala sytuacje w jakiej sie znajdujemy).

Postawilam sprawe na ostrzu noza.

czwartek, 12 lipca 2012

Dramat za dramatem

I mogloby sie wydawac, ze po wyjasnieniu sobie z T. wszystkich tajemnic, jakos sie pouklada. I na to sie zapowiadalo. Mielismy rozne plany spotkan, randek i podrozy, az tu nagle w zeszlym tygodniu....

Pod drzwiami do mieszkania T. pojawila sie ni stad nie z owad byla zona T. z dzieckiem. Nosz krew mnie zalala.
Niewiadomo do kiedy zostanie.

środa, 11 lipca 2012

Tajemnica T.

Na szczescie T. okazal sie nie miec zony. Okazal sie za to, ze ma byla zone, z ktora sie wlasnie rozwodzi. I wszyzstko nie bylo by takie strasznie skomplikowane gdyby nie to, ze ma malutkie dziecko. Pikanterii dodaje jeszcze fakt, ze ta byla zona jest Rosjanka i rok temu wziela dziecko i uciekla za granice.

Mozna by pomyslec, ze sytuacja juz bardziej skomplikowac sie nie moze. Oj, moze!