Duzo sie dzialo, za duzo i zbyt emocjonalnie by to wszystko opysywac ze szczegolami.
(Byly dwie bardzo nieprzyjemne sytuacje: raz gdy T. mial przyjechac do mnie i zona skasowala mu moj numer z telefonu i drugi raz, gdy znowu mial przyjechac i mial juz ponoc kupiony bilet na shinkansen i zona zabrala mu telefon).
T. przeprowadza sie w pazdzierniku tutaj blizej. Postawilam sprawe na ostrzu noza i powiedzialam, ze nie moge z nim byc jak on bedzie mieszkal z zona. Ale chyba postawilam ta sprawe troche za slabo.
Zobaczymy.
Zona ponoc wraca w listopadzie skad przyjechala.
Dzisiaj rano zaliczylismy wielka klotnie. Chyba nie jestem w stanie zrozumiec Japonskich mezczyzn. Obrazaja sie o zupelnie inne rzeczy niz Polsce.
czwartek, 27 września 2012
czwartek, 2 sierpnia 2012
Szansa na dalsza wspolna droge
Koncem koncow do spotkania w polowie drogi nie doszlo. Spotkalismy sie w poniedzialek (swieto) w Tokyo. Porozmawialismy i doszlismy do jakiegos consensusu.
Zona z dzieckiem mialy mieszkac do konca roku w Japonii i w tym czasie zdecydowac czy beda tu czy wracaja tam. Ale biorac pod uwage ostatnie wydarzenia, to moze byc juz nieauktualne
T. dostal przeniesienie do filii w miescie na poludniu, czyli blizej mnie (nie tyle co czas przejazdu a jego koszt zmaleje kilkukrotnie). Do pazdziernika ma wszystko pozalatwiac i sie przeprowadzic co oznacza, ze znowu nie wiadomo, kiedy sie bedzie mogli zobaczyc. Watpliwe jest, ze uda sie nam to zrobic w sierpniu. Czy zona z dzieckiem tez sie przeprowadzaja? Nie wiadomo.
W miedzyczasie dzis swietujemy nasz drugi miesiac. Szkoda, ze oddzielnie.
Zona z dzieckiem mialy mieszkac do konca roku w Japonii i w tym czasie zdecydowac czy beda tu czy wracaja tam. Ale biorac pod uwage ostatnie wydarzenia, to moze byc juz nieauktualne
T. dostal przeniesienie do filii w miescie na poludniu, czyli blizej mnie (nie tyle co czas przejazdu a jego koszt zmaleje kilkukrotnie). Do pazdziernika ma wszystko pozalatwiac i sie przeprowadzic co oznacza, ze znowu nie wiadomo, kiedy sie bedzie mogli zobaczyc. Watpliwe jest, ze uda sie nam to zrobic w sierpniu. Czy zona z dzieckiem tez sie przeprowadzaja? Nie wiadomo.
W miedzyczasie dzis swietujemy nasz drugi miesiac. Szkoda, ze oddzielnie.
niedziela, 15 lipca 2012
sobota, 14 lipca 2012
Miesiac bez spotkania
Tak sie zlozylo, ze na ostatni weekend czerwca T. musial w sobote isc do pracy, wiec nie moglismy sie zobaczyc. Oczywiscie wszystkie plany zostaly w zwiazku z tym przelozone na najblizszy weekend. Ale we wtorek przyjechala (byla) zona i znowu z planow nici. Ja oczywiscie, jako dobroduszna samarytanka, powiedzialam T., zeby spedzil czas z dawno niewidziana corka.
Obietnicom, ze spotkamy sie w ten weekend nie bylo konca. W planach mielismy wspolne wyjscie na lokalny festiwal. W srode dostaje maila, ze T. ma 38C goraczki i w czwartek rano idzie do lekarza. Koncem koncow w piatek spotkanie u mnie zostalo odwolane (mielismy sie spotkac w sobote wieczorem). Ale o 2 w nocy ustalilismy, ze w takim razie ja pojade do niego i oboje zatrzymamy sie gdzies w hotelu (z racji, ze u T. w mieszkaniu sie chwilowo nie da).
O 7 rano, juz po wyjsciu z domu, obladowana rzeczami by po pracy wsiadac od razu w shinkansen do Tokyo, dostaje wiadomosc, ze dziecko sie zarazilo od T. i dostalo goraczki. Cholera mnie wziela straszna (oczywiscie nie na dziecko ani nie na T., tylko na cala sytuacje w jakiej sie znajdujemy).
Postawilam sprawe na ostrzu noza.
Obietnicom, ze spotkamy sie w ten weekend nie bylo konca. W planach mielismy wspolne wyjscie na lokalny festiwal. W srode dostaje maila, ze T. ma 38C goraczki i w czwartek rano idzie do lekarza. Koncem koncow w piatek spotkanie u mnie zostalo odwolane (mielismy sie spotkac w sobote wieczorem). Ale o 2 w nocy ustalilismy, ze w takim razie ja pojade do niego i oboje zatrzymamy sie gdzies w hotelu (z racji, ze u T. w mieszkaniu sie chwilowo nie da).
O 7 rano, juz po wyjsciu z domu, obladowana rzeczami by po pracy wsiadac od razu w shinkansen do Tokyo, dostaje wiadomosc, ze dziecko sie zarazilo od T. i dostalo goraczki. Cholera mnie wziela straszna (oczywiscie nie na dziecko ani nie na T., tylko na cala sytuacje w jakiej sie znajdujemy).
Postawilam sprawe na ostrzu noza.
czwartek, 12 lipca 2012
Dramat za dramatem
I mogloby sie wydawac, ze po wyjasnieniu sobie z T. wszystkich tajemnic, jakos sie pouklada. I na to sie zapowiadalo. Mielismy rozne plany spotkan, randek i podrozy, az tu nagle w zeszlym tygodniu....
Pod drzwiami do mieszkania T. pojawila sie ni stad nie z owad byla zona T. z dzieckiem. Nosz krew mnie zalala.
Niewiadomo do kiedy zostanie.
Pod drzwiami do mieszkania T. pojawila sie ni stad nie z owad byla zona T. z dzieckiem. Nosz krew mnie zalala.
Niewiadomo do kiedy zostanie.
środa, 11 lipca 2012
Tajemnica T.
Na szczescie T. okazal sie nie miec zony. Okazal sie za to, ze ma byla zone, z ktora sie wlasnie rozwodzi. I wszyzstko nie bylo by takie strasznie skomplikowane gdyby nie to, ze ma malutkie dziecko. Pikanterii dodaje jeszcze fakt, ze ta byla zona jest Rosjanka i rok temu wziela dziecko i uciekla za granice.
Mozna by pomyslec, ze sytuacja juz bardziej skomplikowac sie nie moze. Oj, moze!
Mozna by pomyslec, ze sytuacja juz bardziej skomplikowac sie nie moze. Oj, moze!
wtorek, 10 lipca 2012
Druga randka
Po pierwszej, udanej randce przyszla pora na druga, ktora rowniez okazala sie byc udana. Bylo kino, spacer, kolacja.
Na trzecia randke, majac w glowie slowa szanowngo ojca ("tylko sprawdz czy zony nie ma!") zapowiedzialam T., ze chcialabym zebysmy spedzili ja w Tokyo.
Podczas odliczania czasu do weekendu, T. dwa razy sprawial wrazenie, jakby nie chcial, bym przyjechala.
Na dzien przed spotkaniem, wieczorem, przyszla wiadomosci, ze lepiej by bylo, gdybym nie przyjezdzala. Ksiaze okazal sie miec skaze. T. skrywal tajemince!
Na trzecia randke, majac w glowie slowa szanowngo ojca ("tylko sprawdz czy zony nie ma!") zapowiedzialam T., ze chcialabym zebysmy spedzili ja w Tokyo.
Podczas odliczania czasu do weekendu, T. dwa razy sprawial wrazenie, jakby nie chcial, bym przyjechala.
Na dzien przed spotkaniem, wieczorem, przyszla wiadomosci, ze lepiej by bylo, gdybym nie przyjezdzala. Ksiaze okazal sie miec skaze. T. skrywal tajemince!
niedziela, 8 lipca 2012
Pierwsza randka
W pierwszy weekend czerwca nastąpiło wreszcie długo wyczekiwane spotkanie (po prawie dwóch miesiącach mailowania). Na pierwszą randkę z T. wybraliśmy Nagoye - miasto, do którego mogę w miarę tanio dojechać, a jest najbardziej w stronę Tokyo.
sobota, 7 lipca 2012
Akt II
T. pojawił się w moim życiu gdzieś w połowie kwietnia. Podłamana samotnością, w ramach desperacji zarejestrowałam się na stronie internetowej dla ludzi, którzy szukają znajomych w Japonii.
Pierwsze parę dni było niezwykle trudnych - dostawałam same jednoznaczne wiadomości od dużo starszych facetów. Trzeciego czy czwartego dnia dostałam wiadomość od T. i tak nawiązała się powoli nasza znajomość.
W tym czasie sprawa z S. była jeszcze nie do końca wyjaśniona, więc i nie spieszyłam się za bardzo, co by się z T. spotykać, choć propozycja spotkania padła z jego strony dość szybko.
Po ostatecznej rozmowie z S. byłam już zdecydowana, że na pewno chcę kontynuować znajomość z T. Z internetu przenieśliśmy się na telefon komórkowy i zaczęło się mailowe szaleństwo. Do spotkania jednak wciąż nie dochodziło z wielu przyczyn, jedną z nich było to, że dzieliło nas około 500 kilometrów.
T. mieszka w Tokyo!
Pierwsze parę dni było niezwykle trudnych - dostawałam same jednoznaczne wiadomości od dużo starszych facetów. Trzeciego czy czwartego dnia dostałam wiadomość od T. i tak nawiązała się powoli nasza znajomość.
W tym czasie sprawa z S. była jeszcze nie do końca wyjaśniona, więc i nie spieszyłam się za bardzo, co by się z T. spotykać, choć propozycja spotkania padła z jego strony dość szybko.
Po ostatecznej rozmowie z S. byłam już zdecydowana, że na pewno chcę kontynuować znajomość z T. Z internetu przenieśliśmy się na telefon komórkowy i zaczęło się mailowe szaleństwo. Do spotkania jednak wciąż nie dochodziło z wielu przyczyn, jedną z nich było to, że dzieliło nas około 500 kilometrów.
T. mieszka w Tokyo!
czwartek, 5 lipca 2012
Koniec aktu pierwszego
Wiele się zdarzyło podczas ostatnich dwóch miesięcy. Blog miał zostać zawieszony, ale jednak, po ochłonięciu, plany zostały zmienione. W wielkim skrócie przedstawiam dokończenie aktu I.
Z wielu przyczyn (o których będę pisała w późniejszych notkach), postanowiłam powiedzieć S. wszystko prosto z mostu. Po drodze było parę nieprzyjemnych sytuacji i zmęczona tym wszystkich, dla świętego spokoju taką właśnie decyzję podjęłam.
S. spotkał się ze mną w popularnej wśród par (i nie tylko) restauracji o nazwie Baby Face Planet. Po zwykłej, 3 godzinnej rozmowie (nie mieliśmy okazji pogadać prawie 2-3 miesiące), na zakończenie powiedziałam to co planowałam cały wieczór. S. albo dobrze udawał zaskoczonego, albo naprawdę tak było. Poprosił o czas na przemyślenie sprawy. W tym czasie wypadła akurat majówka (w Japonii to się nazywa Golden Week), więc spotkaliśmy się dopiero po dwóch tygodniach. Po raz kolejny szczerze pogadaliśmy. Okazało się, że S. ma już jakąś sympatię, ale nie idzie mu zbyt dobrze. (Nie)stety dla mnie nie będzie miał nic więcej niż przyjacielskie uczucia. Piszę "stety", bo całe szczęście, że się tak stało. S. bynajmniej nie jest facetem, którego teraz potrzebuję. W dodatku, mnie, osobie sabotującej swoje potencjalne związki (czytaj wybieram sobie takie obiekty uczuć, co by broń boże nic z tego nie wyszło), było to na rękę. Po głębszym przemyśleniu sprawy, dobrze, że stało jak się stało. Uczucia powiedziane (mimo, że były one wytworem mojej chorobliwej jaźni), wyjaśnione, można move on.
I wtedy na scenę wchodzi T.
Zaczynamy akt II!
Z wielu przyczyn (o których będę pisała w późniejszych notkach), postanowiłam powiedzieć S. wszystko prosto z mostu. Po drodze było parę nieprzyjemnych sytuacji i zmęczona tym wszystkich, dla świętego spokoju taką właśnie decyzję podjęłam.
S. spotkał się ze mną w popularnej wśród par (i nie tylko) restauracji o nazwie Baby Face Planet. Po zwykłej, 3 godzinnej rozmowie (nie mieliśmy okazji pogadać prawie 2-3 miesiące), na zakończenie powiedziałam to co planowałam cały wieczór. S. albo dobrze udawał zaskoczonego, albo naprawdę tak było. Poprosił o czas na przemyślenie sprawy. W tym czasie wypadła akurat majówka (w Japonii to się nazywa Golden Week), więc spotkaliśmy się dopiero po dwóch tygodniach. Po raz kolejny szczerze pogadaliśmy. Okazało się, że S. ma już jakąś sympatię, ale nie idzie mu zbyt dobrze. (Nie)stety dla mnie nie będzie miał nic więcej niż przyjacielskie uczucia. Piszę "stety", bo całe szczęście, że się tak stało. S. bynajmniej nie jest facetem, którego teraz potrzebuję. W dodatku, mnie, osobie sabotującej swoje potencjalne związki (czytaj wybieram sobie takie obiekty uczuć, co by broń boże nic z tego nie wyszło), było to na rękę. Po głębszym przemyśleniu sprawy, dobrze, że stało jak się stało. Uczucia powiedziane (mimo, że były one wytworem mojej chorobliwej jaźni), wyjaśnione, można move on.
I wtedy na scenę wchodzi T.
Zaczynamy akt II!
piątek, 6 kwietnia 2012
Wielkanoc part 1
W niedziele mamy Wielkanoc (oczywiście w Japonii się jej nie obchodzi, mało kto wie co to jest za święto) i postanowiłam zrobić świąteczne śniadanie. Zaprosiłam znajomych z pobliskiego uniwersytetu, G. i oczywiście S. S. jeszcze nie wie czy będzie mógł przyjść, ale bardzo się ucieszył z zaproszenia.
Ciasta nadal nie miałam okazji zrobić.
Ciasta nadal nie miałam okazji zrobić.
czwartek, 29 marca 2012
Tokyo
S. jest super zajety i nie mozemy sie spotkac. Wczoraj pojechal na pare dni do Tokyo.
Ciasto musi poczekac do przyszlego tygodnia.
Ciasto musi poczekac do przyszlego tygodnia.
środa, 21 marca 2012
Palce
Odmroziłam sobie palce. A na zewnątrz są 4 stopnie na plusie!
Wszystko zaczęło się od tej nieszczęsnej sprzeczki z S. Stwierdziłam, że zrobię mu na przeprosiny jego ulubione ciasto (które mogę zrobić tylko ja, bo wymagane są składniki, których w Japonii się nie dostatnie, a ja akurat dostałam takowe pocztą z domu) i zaniosę wieczorem jako niespodziankę.
Niespodzianka się nie udała, bo okazało się, że S. w domu nie ma i jak mi potem napisał, nie będzie go do soboty. A ja przez to pisanie smsów bez rękawiczek odmroziłam sobie paluchy i wyglądają one teraz jak serdelki. Normalnie dramat, trzeba będzie amputować!
A ciasto trafi jutro do moich koleżanek z pracy. S. obiecałam zrobić następne po jego powrocie.
Wszystko zaczęło się od tej nieszczęsnej sprzeczki z S. Stwierdziłam, że zrobię mu na przeprosiny jego ulubione ciasto (które mogę zrobić tylko ja, bo wymagane są składniki, których w Japonii się nie dostatnie, a ja akurat dostałam takowe pocztą z domu) i zaniosę wieczorem jako niespodziankę.
Niespodzianka się nie udała, bo okazało się, że S. w domu nie ma i jak mi potem napisał, nie będzie go do soboty. A ja przez to pisanie smsów bez rękawiczek odmroziłam sobie paluchy i wyglądają one teraz jak serdelki. Normalnie dramat, trzeba będzie amputować!
A ciasto trafi jutro do moich koleżanek z pracy. S. obiecałam zrobić następne po jego powrocie.
Sprzeczka
Poprzytykalismy sie z S. o cos tak glupiego, ze az szkoda tutaj pisac. Od wczoraj jest mi bardzo przykro. Mialam dzisiaj w planach zrobic mu obiecywane od dawna ciasto i zaniesc jako "nie gniewaj sie juz na mnie" niespodzianke, ale bardzo zle sie czuje i nie wiem czy cos z tego wypali.
niedziela, 18 marca 2012
Czekam
S. jest super zajęty i nie możemy się spotkać, bo ma jakiś tam deadline do jutra. A szkoda, bo wreszcie mi wróciła ochota po tym co ostatnio odwalał, żeby się z nim spotkać.
Wczoraj spotkałam się koleżanką z lokalnego Uniwersytetu i, jako że dość dobrze dogaduje się z S., to powiedziałam jej o wszystkim. Niestety okazało się, że wie mniej ode mnie w tym temacie. Doradziła mi, żebym się nie poddawała jeszcze.
Koleżanka z pracy twierdzi natomiast, że poddać to się mam prawo po tym, jak wyznam S. swoje uczucia i on nie będzie mógł ich odwzajemnić. A tak bez mówienia to nie mam mowy.
Nie wiem co mam zrobić, więc nie robię nic i czekam.
Wczoraj spotkałam się koleżanką z lokalnego Uniwersytetu i, jako że dość dobrze dogaduje się z S., to powiedziałam jej o wszystkim. Niestety okazało się, że wie mniej ode mnie w tym temacie. Doradziła mi, żebym się nie poddawała jeszcze.
Koleżanka z pracy twierdzi natomiast, że poddać to się mam prawo po tym, jak wyznam S. swoje uczucia i on nie będzie mógł ich odwzajemnić. A tak bez mówienia to nie mam mowy.
Nie wiem co mam zrobić, więc nie robię nic i czekam.
czwartek, 15 marca 2012
White Day part 3 - final
Wstaje rano a tu niespodzianka, nocny sms od S.
Zostawil mi w skrzynce pocztowej prezent z okazji Bialego Dnia.
Od rana mam banan na twarzy.
Zostawil mi w skrzynce pocztowej prezent z okazji Bialego Dnia.
Od rana mam banan na twarzy.
środa, 14 marca 2012
White Day
Dzisiaj jest White Day, czyli taki jakby rewanz za Walentynki.
W Japonii, dzieki jednemu z wiekszych koncernow produkujacych czekolade, powstal zwyczaj dawania 14 lutego chlopcom czekoladek (dzieli sie je na giri - z obowiazku, tomo - przyjacielskie i dawane czesto przyjaciolkom oraz honmei - te z prawdziwego uczucia). White Day odbywajacy sie miesiac pozniej to odwdzieczenie sie, dziewczyny dostaja czekoladki od panow, ktorym miesiac wczesniej same cos podarowaly.
Poniewaz dalam S. czekoladki z okazji Walentynek, powinnam spodziewac sie czegos w zamian (inaczej, jak to okreslila jedna z kolezanek z pobliskiego uniwersytetu, okaze sie dupkiem).
W Japonii, dzieki jednemu z wiekszych koncernow produkujacych czekolade, powstal zwyczaj dawania 14 lutego chlopcom czekoladek (dzieli sie je na giri - z obowiazku, tomo - przyjacielskie i dawane czesto przyjaciolkom oraz honmei - te z prawdziwego uczucia). White Day odbywajacy sie miesiac pozniej to odwdzieczenie sie, dziewczyny dostaja czekoladki od panow, ktorym miesiac wczesniej same cos podarowaly.
Poniewaz dalam S. czekoladki z okazji Walentynek, powinnam spodziewac sie czegos w zamian (inaczej, jak to okreslila jedna z kolezanek z pobliskiego uniwersytetu, okaze sie dupkiem).
poniedziałek, 12 marca 2012
Cisza w eterze
Jak pisalam wczesniej, S. nie pisze smsow pierwszy. To znaczy pisze, ale tylko jak ma jakas sprawe, a poniewaz teraz jest zajety, to ich nie ma.
Wydarzenia z ostatniego tygodnia sprawily, ze jakos nie mialam ochoty sie kontaktowac z S. Powodem nie tylko byl Dzien Kobiet, ale ogolnie sporo spraw sie nakumulowalo. Najpierw wspollokatorka S. (o tym wiecej kiedy indziej), potem kino i wlasnie ten nieszczesny Dzien Kobiet sprawily, ze prawie przez tydzien sie do niego nie odzywalam. W dodatku G. doradzil mi, zebym sobie go lepiej odpuscila, bo jak by chcial cos wiecej to by sie zachowywal inaczej.
W kazdym razie potrzebowalam troche oddechu i wytrzymalam do soboty wieczor (to byla druga taka dluga przerwa od czasu mojego przyjazdu tutaj, poprzednia miala miejsce jak pojechalam na 5 dni poza Japonie). Powod do wyslania smsa byl powazny - bardzo dobra wiadomosc dotyczaca wspolnych znajomych. Konczac przynudnawy wywod i przechodzac do konkluzji - troche ciszy w eterze i od razu wiadomosci staly sie milsze.
Czekamy na White Day!
Kolezanka z pobliskiego uniwersytetu stwierdzila, ze jak da sie czekolade w Walentynki to na pewno dostatnie sie cos w zamian z okazji White Day. Zobaczmy. ;)
Wydarzenia z ostatniego tygodnia sprawily, ze jakos nie mialam ochoty sie kontaktowac z S. Powodem nie tylko byl Dzien Kobiet, ale ogolnie sporo spraw sie nakumulowalo. Najpierw wspollokatorka S. (o tym wiecej kiedy indziej), potem kino i wlasnie ten nieszczesny Dzien Kobiet sprawily, ze prawie przez tydzien sie do niego nie odzywalam. W dodatku G. doradzil mi, zebym sobie go lepiej odpuscila, bo jak by chcial cos wiecej to by sie zachowywal inaczej.
W kazdym razie potrzebowalam troche oddechu i wytrzymalam do soboty wieczor (to byla druga taka dluga przerwa od czasu mojego przyjazdu tutaj, poprzednia miala miejsce jak pojechalam na 5 dni poza Japonie). Powod do wyslania smsa byl powazny - bardzo dobra wiadomosc dotyczaca wspolnych znajomych. Konczac przynudnawy wywod i przechodzac do konkluzji - troche ciszy w eterze i od razu wiadomosci staly sie milsze.
Czekamy na White Day!
Kolezanka z pobliskiego uniwersytetu stwierdzila, ze jak da sie czekolade w Walentynki to na pewno dostatnie sie cos w zamian z okazji White Day. Zobaczmy. ;)
czwartek, 8 marca 2012
środa, 7 marca 2012
Dzien kobiet
Jutro Dzien Kobiet. W Japonii w prawdzie nie ma takiego swieta, zato 3 marca jest Hinamatsuri, swieto lalek, ktore obchodza dziewczynki. Jest jeszcze White Day, ale o tym innym razem.
Wracajac do jutrzejszego dnia, pare dni temu S. wyrazil duze zainteresowanie polskim swietem i dokladnie dopytywal sie co i komu sie wrecza. Zaznaczyl sobie nawet ten dzien w swoim polskim kalendarzu. Oczywiscie nie robie sobie zbyt wielkich nadzieji, w koncu to zapracowany Japonczyk!
Wracajac do jutrzejszego dnia, pare dni temu S. wyrazil duze zainteresowanie polskim swietem i dokladnie dopytywal sie co i komu sie wrecza. Zaznaczyl sobie nawet ten dzien w swoim polskim kalendarzu. Oczywiscie nie robie sobie zbyt wielkich nadzieji, w koncu to zapracowany Japonczyk!
wtorek, 6 marca 2012
Dzien bez smsa
Dzis jest dzien bez smsa do S. Ogolnie sprawa wyglada tak, ze S. na smsy moje odpisuje szybko i ladnie, ale sam z siebie nigdy ich nie pisze. Nie wiem z czego to wynika, czy to ogolna cecha Japonczykow czy tylko ten typ tak ma.
Poniewaz on nie wysyla, to ja wysylam. Nic specjalnego, zwykle wiadomosci. Podobno lubi je otrzymywac, ale jak to z nim, nigdy nic nie wiadomo. ;)
Poniewaz on nie wysyla, to ja wysylam. Nic specjalnego, zwykle wiadomosci. Podobno lubi je otrzymywac, ale jak to z nim, nigdy nic nie wiadomo. ;)
poniedziałek, 5 marca 2012
Wstep
By czytelnik mogl sie nieco zorentowac w sytuacji, krotki jej opis.
Miejsce dramatu rozgrywa sie w malym miasteczku gdzies w Japonii. Wszyscy bohaterowie mieszkaja albo w nim albo w miescie obok.
Ja, dopiero zaczelam prace w japonskiej firmie. Codziennie dojezdzam do pracy okolo godziny, najpierw rowerem, potem pociagiem, a nastepnie znowu rowerem. Po pracy chodze na silownie, ogladam filmy lub spotykam sie ze znajomymi.
S., studiuje na lokalnym uniwersytecie i obecnie szuka pracy, a jest to proces w Japonii bardzo mozolny i wymagajacy bardzo duzej ilosci czasu. Mieszka okolo 5 minut jazdy rowerem ode mnie. Jest, jak sam twierdzi, niesmialy w jesli chodzi o pokazywanie uczuc. Obecnie wolny. Byl w Polsce przez pewien okres czasu i, cytuje, "chcialby ozenic sie z polka". Ogolnie jest bardzo skomplikowany, tajemniczy i ostatnio ciagle zajety. Znamy sie kilka miesiecy, przyjaznimy okolo 2.
G., przyjaciel mieszkajacy w tym samym miescie, pracujacy tutaj na kontrakcie w lokalnej firmie. S., moze byc zazdrosny o G., ale z nim to nic nigdy nie wiadomo.
Znajomi z pracy, dwie kolezanki i jeden kolega na bierzaco doradzajacy w sprawach sercowych. Nie spotkali jeszcze S.
Znajomi z lokalnego uniwersytetu, znaja S., ale nikt nie wie, ze on mi sie podoba. To sie moze w przyszlosci zmienic.
Miejsce dramatu rozgrywa sie w malym miasteczku gdzies w Japonii. Wszyscy bohaterowie mieszkaja albo w nim albo w miescie obok.
Ja, dopiero zaczelam prace w japonskiej firmie. Codziennie dojezdzam do pracy okolo godziny, najpierw rowerem, potem pociagiem, a nastepnie znowu rowerem. Po pracy chodze na silownie, ogladam filmy lub spotykam sie ze znajomymi.
S., studiuje na lokalnym uniwersytecie i obecnie szuka pracy, a jest to proces w Japonii bardzo mozolny i wymagajacy bardzo duzej ilosci czasu. Mieszka okolo 5 minut jazdy rowerem ode mnie. Jest, jak sam twierdzi, niesmialy w jesli chodzi o pokazywanie uczuc. Obecnie wolny. Byl w Polsce przez pewien okres czasu i, cytuje, "chcialby ozenic sie z polka". Ogolnie jest bardzo skomplikowany, tajemniczy i ostatnio ciagle zajety. Znamy sie kilka miesiecy, przyjaznimy okolo 2.
G., przyjaciel mieszkajacy w tym samym miescie, pracujacy tutaj na kontrakcie w lokalnej firmie. S., moze byc zazdrosny o G., ale z nim to nic nigdy nie wiadomo.
Znajomi z pracy, dwie kolezanki i jeden kolega na bierzaco doradzajacy w sprawach sercowych. Nie spotkali jeszcze S.
Znajomi z lokalnego uniwersytetu, znaja S., ale nikt nie wie, ze on mi sie podoba. To sie moze w przyszlosci zmienic.
Subskrybuj:
Posty (Atom)